środa, 18 lutego 2015

Co wolno, co należy, a czego nie robić nigdy – prawa i zwyczaje autorskie

Jest temat, który w rozmowach o modelinie – i w Polsce, i na świecie – wraca jak bumerang. Kopiowanie, plagiaty i prawa autorskie. Sprawa jest tym bardziej trudna, że z jednej strony reguluje ją osobno prawo w każdym kraju, a z drugiej kwoty, o które idzie gra są znikome w zestawieniu z tymi, o które walczyć mogą np. twórcy filmów. Jedni spokojnie ignorują jakiekolwiek zasady, inni panicznie obawiają się zrobić cokolwiek, by nie naruszyć czyichś praw, jeszcze inni czują się permanentnie poszkodowani. Dość łatwo mieć tu kompletny mętlik w głowie. Na szczęście istnieje nieco zdroworozsądkowych zasad.

Ten artykuł – choć tylko przeglądowy – urósł mi do poważnych rozmiarów. Dlatego pozwólcie, że na samym początku dla niecierpliwych zamieszczę schemat autorstwa Ginger Davis Allman znanej z The BlueBottleTree, tłumaczący w telegraficznym skrócie kiedy i do czego artyści tworzący z mas polimerowych mają prawo, a czego robić nie mogą. Uwzględnia on również kilka zasad, które mają charakter zwyczajowy i stanowią swoisty savoir-vivre światowej modeliny.
Patenty i prawa autorskie
To dwa pojęcia, które przychodzą do głowy, kiedy myśli się o ochronie czyichś pomysłów. No właśnie, tylko czego dokładnie? Ochrona praw autorskich dotyczy utworów, czyli wszelkich efektów działalności twórczej konkretnej osoby/ osób, w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Może być to praca plastyczna, utwór muzyczny, książka, czy artykuł. Z punktu widzenia naszej działki będą to na pewno prace, ale też zdjęcia, tutoriale, podręczniki, filmy. Ochronie podlegają też opracowania stworzone na podstawie utworów, ale utwór inspirowany innym nie jest jego opracowaniem.

Inaczej sprawa ma się z wynalazkami, metodami ich uzyskania, procedurami i metodami działania, czyli np. tym co przy masach polimerowych zwie się „technikami”. Jeśli zostaną one zarejestrowane, mogą podlegać ochronie patentowej.

W tym miejscu mogę wiele osób uspokoić. W świecie modeliny nie ma dziś żadnych patentów. Wiele lat temu duet Ford i Forlano (wówczas CityZenCane) chciał opatentować technikę uzyskiwania przejść tonalnych, z której korzystano przed Skinner Blend. Wówczas nikt poza nimi nie mógłby jej uczyć. Dyskusja upadła, gdy Judith Skinner przedstawiła swój sposób na uzyskiwanie melanży kolorystycznych, pozwalając korzystać z niego wszystkim. Za to zresztą uhonorowano ją w nazwie tej techniki. Tak więc nie trzeba się martwić o korzystanie ani z tych technik, które znane są od wieków a do modeliny tylko zaadoptowane (Mokume Gane, Millefiori, Bargello Cane itd.), ani tych, które już w nazwie mają nazwy twórców (np. Skinner Blend, Sutton Slice, Stroppel Cane).

W największym skrócie mówiąc z mocy prawa ochronie podlega autorski projekt („design”), a nie technika jego wykonania, czy praca nim inspirowana. Zdarzają się tu jednak kłopoty. Są „techniki”, które de facto stanowią metodę budowania konkretnego projektu i trudno zastosować je tak, by uciec od oryginału. Mnie w tym miejscu przychodzą do głowy dwa przykłady: Hana FoldingTechnique Izy Nowak i muszlowe konstrukcje Carol Blackburn. Przez ostatnich kilka dni szukałam innych przykładów, ale mimo przewertowania kilkunastu książek nie znalazłam. Zawsze jakoś umiałam wymyślić sposób na wykorzystanie techniki tak, by efekt końcowy odbiegał od przykładowego projektu autora. Więc jak widzicie nie jest źle! Zwłaszcza, że ochronie autorskiej nie podlegają też styl pracy czy kolorystyka.

Co wg prawa może autor?
Zanim zacznę o tym pisać, krótki wstęp nt. regulacji w poszczególnych krajach. Generalnie zasady dotyczące ochrony praw autorskich w Polsce i na świecie są bardzo podobne. Polska ustawa chroni interesy autorów z naszego kraju, Unii Europejskiej i Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Zaznacza też, że tam gdzie są podpisane umowy międzynarodowe z tego zakresu, stosuje się je przed prawem polskim. Innymi słowy nawet jeśli tutorial był po rosyjsku, jego autorowi przysługuje w Polsce ochrona praw. Dla zainteresowanych systemem umów – pod tekstem znajdziecie link do znakomitego materiału na ten temat.

A jakich praw? Technicznie są ich dwa rodzaje: osobiste i majątkowe. Te pierwsze obejmują prawo do autorstwa, oznaczania pracy nazwiskiem, pseudonimem lub udostępniania anonimowo, nienaruszalności jej treści i formy, prawo do decydowania o udostępnianiu i nadzoru nad jej wykorzystaniem. Prawa majątkowe obejmują prawo do rozporządzania swoją pracą i do wynagrodzenia z tego tytułu. Te pierwsze są chronione bezterminowo i nie można ich autorowi odebrać, te drugie trwają zasadniczo 70 lat po śmierci autora lub najbardziej długowiecznego spośród autorów i mogą być przekazywane umową lub licencją. Uwaga jednak! Nawet spadkobiercy nie wolno dokonywać zmian w utworze! Te zastrzeżone są wyłącznie dla autora.

W Polsce do ochrony praw autora nie wymaga się spełniania dodatkowych wymogów formalnych, choć np. w USA w celach dowodowych pomocna jest rejestracja. Stąd magiczny znaczek ©, o który my nie musimy się martwić.

Czy zatem nikt nie może skorzystać bez zgody autora z „dzieła” już udostępnionego szerszej publiczności? Niezupełnie. Istnieje coś takiego, jak „dozwolony użytek” (ang. fair use).  Z utworu można korzystać np. by tworzyć recenzje, komentarze, wykorzystywać go do redagowania informacji dla mediów, w edukacji. Jeśli ktoś jest posiadaczem pracy plastycznej, może udostępnić ją na wystawę. Ale tylko nieodpłatnie! Za każdym razem w wymienionych sytuacjach muszą być jasno podane dane autora pracy i źródło utworu. Posiadane prace i utwory (z wyjątkiem projektów architektonicznych), można też wykorzystywać do celów osobistych.

Co to znaczy dla nas praktycznie? Jeśli ktoś na blogu pisze o innym twórcy i pokazuje zdjęcia jego prac, ma do tego prawo, o ile podpisze je i zamieści link do źródła lub jego opis. Jeśli jednak ktoś zamieszcza niepodpisane zdjęcia prac innego autora, jako reklamę tego co z modeliny wykonać można, bo właśnie promuje swoje warsztaty – łamie prawo. Takie przypadki niestety zdarzały się.

Jeśli ktoś bez zgody autora wykracza poza dozwolony użytek np. przywłaszcza sobie autorstwo projektu, zarabia na powielaniu go, wykorzystuje do autopromocji to autor ma prawo poprosić o zaniechanie, naprawienie ewentualnych szkód, jakie dla niego powstały i zwrot zarobionych pieniędzy. Jeśli łamiący prawo nie posłucha, sprawę można złożyć do sądu okręgowego. Kary za łamanie praw autorskich zaczynają się od grzywny, a kończą na 5 latach więzienia i najsurowsze są dla tych, którzy na tym zarabiają. Brzmi groźnie. Z naszego punktu widzenia jednak wcześniej napotyka się na sporo utrudnień. Najpierw trzeba dowieść, że jest się autorem, wykazać naruszenie swoich praw i określić szkody lub wielkość korzyści, jakie uzyskała druga strona. Jeśli to nie nastręczy trudności, pozostaje jeszcze zapis, że sąd orzekając uwzględnia wagę sprawy i interesy osób trzecich. No i cóż, osobiście widziałam zaledwie kilka prac z mas polimerowych, których cena przekraczała 100 euro. Tymczasem sprawy sądowe o prawa autorskie mogą dotyczyć kwot rzędu nawet dziesiątek i setek tysięcy euro. Ale jakieś zagrożenie istnieje.

Książki, warsztaty i tutoriale
Jeśli jakieś pytanie słyszę niemal bez przerwy to brzmi ono: „No jak to? Zrobiłam to z tutorialu i nie mogę tego sprzedać, ani wystawić na wyzwanie? Przecież jest ładne!” albo „No, przecież zapłaciłam!”. Ano właśnie – tak. To właśnie jest nielegalne. Zastanówmy się czym są tutoriale, projekty z książek o modelinie i programy warsztatów. Tak naprawdę to nic innego jak opracowania, dotyczące przygotowania pracy przykładowej. A więc jeśli prowadzą do stworzenia kopii projektu nauczyciela, to te kopie możemy wykorzystywać tylko do użytku osobistego. I nie ma żadnego znaczenia, czy wydawnictwo, tutorial, czy warsztat są płatne czy nie. Są tacy, którzy twierdzą, że nie powinno się takich prac pokazywać nawet na swoich profilach w mediach społecznościowych, czy na blogu. Myślę, że to przesada, ale pokazując je trzeba zaznaczyć, kto jest autorem projektu i jakie jest źródło pracy.

Tak na marginesie – zakup tutoriala nie daje też prawa do przekazywania jego kopii innym osobom!

Trochę inaczej ma się sytuacja, kiedy w czasie warsztatu człowiek uczy się wykonania pewnego typu pracy, czy techniki, a nie konkretnego projektu. Wówczas, kiedy ewidentnie uzyskane prace nie są kopiami pracy przykładowej, wykonawca zyskuje prawa autorskie do swojego dzieła i może nimi rozporządzać, nawet jeśli styl pozostaje wciąż jednoznacznie nie jego.

Gotowce, czyli szablony, ekrany, formy i postacie
A co jeśli w pracy wykorzysta się jakąś miłą postać z bajki? Dajmy na to „Hello Kitty”. No cóż, rysunek tej postaci nie jest naszego autorstwa, czyli znów bez zgody autora lub właściciela praw nie można korzystać z tego wizerunku. Pewnie, że nikt nie będzie ścigał licealistek robiących kolczyki, bo szkoda pozostaje znikoma, ale fakt jest faktem. Podobnie wygląda sytuacja ze znakami towarowymi. Jeśli zostaną one zastrzeżone, to podobnie jak patenty podlegają ochronie przez 10 lub 20 lat od rejestracji. Takie znaki to np. Milka, Nutella, Oreo. Innymi słowy sytuacja z ich miniaturkami wygląda identycznie, jak np. z wykorzystywaniem wizerunku Myszki Miki.

Cudzymi projektami są też gotowe faktury do odciskania, szablony, formy, gotowe ekrany do sitodruku (ang. silk screening), stemple. Zasadniczo ich wykorzystanie w celach zarobkowych bez jednoznacznej zgody autora projektu lub producenta, który zazwyczaj dysponuje prawami do takiego wzoru, jest niezgodne z prawem. Natomiast jak się okazuje, jeśli o taką zgodę się poprosi, nierzadko udaje się ją uzyskać. Warto wtedy zachować dokumentację – maile, listy itp. Dlaczego? To wyjaśnię mówiąc o licencjach.

A kiedy stajemy się nauczycielami…
Uczenie innych stawia kolejne wyzwania. Z jednej strony trzeba pozostać w porządku w stosunku do swoich mistrzów, z drugiej dbać o własne dochody. I tu dochodzimy do kwestii, które w świecie modeliny reguluje swoiste prawo zwyczajowe.

Przede wszystkim nie uczy się tych samych technik, które poznało się na warsztacie innego nauczyciela lub z jego tutoriala bez jego wyraźnej zgody. To nieetyczne i traktowane na świecie, jako coś co dyskwalifikuje nauczyciela. Dlatego tak często warsztaty oparte są o wykonanie prac przykładowych. Pokazują one metody pracy i drogi dojścia do efektu, ale dają całkowitą pewność, że nie mamy do czynienia z osobą, która dla łatwego zarobku kopiuje choćby w zredukowanej formie coś, na co jego albo jej mistrz pracował miesiącami lub latami. Umówmy się, w praktyce oznacza to, że nie da rady uczyć i być fair w stosunku do swoich nauczycieli, nie włożywszy wiele samodzielnej pracy we własny rozwój.

Często nauczyciele zastrzegają, że nie udzielają takiej zgody, zdarza się jednak (rzadko), że ją dają. Podobnie może być z tutorialami. I tu dochodzimy do ciekawej koncepcji prawnej. Otóż na korzystanie z dzieła można udzielić licencji. Można na przykład zaznaczyć w tutorialu, że  wyraża się zgodę na publiczne pokazywanie lub odsprzedaż pracy wykonanej na jego podstawie, ale nie na nauczanie pokazanej metody. Jasne określenie tego, jak wolno wykorzystać efekty pracy z tutorialem bardzo ułatwia życie użytkowników.

Jest jednak kilka rzeczy, o których należy pamiętać tu w świetle polskiego prawa. Otóż licencja może być udzielona na okres do lat 5, na teren konkretnego kraju i powinna być udzielona w formie pisemnej. Ma ona dokładnie taki charakter jak ewentualna korespondencja dotycząca korzystania np. z szablonów.  Licencji można więc udzielić jej przykładowo na obszar geograficzny, na którym dany klient prowadzi swoją działalność na okres 5 lat i wyraźnie zapisać to na końcu tutoriala lub w mailu dającym dostęp do takiego materiału.

Kiedy coś jest kopią, a kiedy inspiracją?
Cytując Ginger „O kopiowaniu mówimy, gdy celowo imitujesz coś, a całościowo wybór design’u pozostaje taki jak u autora oryginału. Nie ma żadnego znaczenia czy techniki, materiały i kolory pozostają te same czy nie. Jeśli całościowe odczucie projektu jest takie jak w oryginale, to jest kopia.” Mało precyzyjne? Rzeczywiście, ale niestety sztuka rzadko daje się łatwo skwantyfikować. Zachęcam gorąco do lektury artykułu Ginger na temat kopiowania. Świetnie pokazuje on na przykładach różnicę między kopią a pracą inspirowaną. Tak, słyszałam argumenty w rodzaju „A jaką mam gwarancję, że ktoś nie wymyślił tego przede mną? Wszystko już było.” Trochę pewnie jest w nich racji, ale jakoś najczęściej padają one z ust tych, którzy zamiast zaprojektować coś własnego, chcą zaistnieć cudzymi pomysłami.

Ja osobiście z czystej babskiej próżności nienawidzę kopiować. Zwyczajnie większość swoich prac później noszę. Co to za przyjemność mieć to samo, co ktoś inny? Z warsztatu, na którym 100 pań i dwóch panów z dokładnością do milimetra produkowało identyczne korale wyszłam niemal chora. Co zatem robię, kiedy chcę się czegoś nauczyć z tutorialu, warsztatu, czy książki i nie chcę utopić później pracy na dnie szuflady? Zawsze staram się coś zmienić, dodać od siebie albo budować w oparciu o tylko te umiejętności i techniki, które chcę przećwiczyć. W ten sposób jestem posiadaczką kilku biżutów inspirowanych pracami lub stylem różnych artystów np. Donny Kato, czy Evy Haskovej.

Ale weźmy pod uwagę inną sytuację. Zdarzyło mi się kiedyś przygotowywać prace na wyzwania. Myślałam nad projektami, rysowałam, a po „ulepieniu” zamieszczałam je, ciesząc się, że zrobiłam coś wartościowego. Dziwnym trafem kilka dni później zwykle pojawiały się nieco inne prace, zawsze tej samej osoby, które ewidentnie bazowały na moich pomysłach. Czy tak można? Z punktu widzenia prawa to inspiracja, a więc rzecz absolutnie legalna. Inna sprawa, czy było to etyczne i co sądzić o artyście, który przygotowując pracę na konkurs inspiruje się pracą na ten sam konkurs…

Jeszcze inna sytuacja. Na wystawie prac znanych autorów pojawił się wisior, który ewidentnie nie był autorstwa pani, która była pod nim podpisana. Osoba ta jest znana ze stawiania sobie wysoko poprzeczki technicznej, tymczasem praca zawierała błędy, na które ona by sobie nie pozwoliła. Co to mogło być? Najprawdopodobniej praca z jej warsztatów, które są jeszcze tym charakterystyczne, że uczą techniki, a nie prowadzą do powielenia projektu. I kto został poszkodowany? Cóż, ta znana artystka teoretycznie – gdyby jej się chciało – mogłaby dochodzić naruszenia dóbr osobistych, ale nie praw autorskich. Jeśli natomiast praca znalazła się na wystawie bez zgody tego, kto ją wykonał - to już inna sprawa.

Co można zrobić by chronić swoje prawa?
Nie ma co się łudzić, że prace artystów nie będą kopiowane. Nie ma też dziwić się, że prace, których źródłem są tutoriale będą pojawiać się w Internecie setkami. Ale jest kilka rzeczy, które możemy zrobić, by utrudnić zadanie kopiującym. Zawsze warto podpisywać zdjęcia swoich prac, choćby znakiem wodnym. Podpisywać warto też same prace. Bywalcy wyzwań doradzają pokazywanie swoich prac w ostatniej chwili.

Warto też po prostu tworzyć rzeczy, które są świetnie wykończone i charakteryzują się indywidualnym stylem. Jeśli wasz styl autorski stanie się rozpoznawalny dzięki pokazywaniu prac choćby w sieci, znacznie trudniej będzie skopiować te prace bez szumu.

Warto też uczyć się z różnych źródeł. To co na początku będzie wyglądać jak jawna inspiracja albo amalgamat stylów, ma szansę z czasem przerodzić się w coś autorskiego. „Zawieszanie oka” na jednym artyście może spowodować, że nasze, nawet oryginalne prace będą odbierane, jak prace kogo innego i zupełnie kogo innego będą promować.

Na koniec chciałabym podziękować wszystkim tym, bez których ten materiał by nie powstał. Przede wszystkim Ginger Davis Allman, dzięki której będziemy mogli cieszyć się polską wersją schematu i której artykuły były nieocenionym źródłem przy tworzeniu tego materiału. Podziękowania należą się też wszystkim tym, z którymi spędziłam długie godziny dyskutując, mailując i czatując nt. etyki w modelinie i praw autorskich. Dziękuję też wszystkim tym, którzy dostarczyli mi negatywnych przykładów. To nie jest łatwa materia dla nikogo z nas.

I jeszcze kilka materiałów dla zainteresowanych dociekliwych:
  1. Genialny artykuł Ginger Davis Allman nt. praw autorskich (z oryginałem schematu) 
  2. Artykuł Ginger Davis Allman nt. kopiowania
  3. Ustawa Prawo autorskie
  4. Znakomity moduł szkolenia internetowego o umowach międzynarodowych w prawie autorskim
  5. Opracowanie firmy Salans prezentujące w telegraficznym skrócie zasady ochrony własności intelektualnej w Polsce

2 komentarze:

  1. Dzięki za ten artykuł- będzie mi bardzo przydatny w przyszłości. Niestety z żalem muszę stwierdzić, że niekiedy nasza wolność twórcza zostaje ograniczona przez dziwne i nieprzystające do rzeczywistości prawa - mam pytać producenta stempli czy mogę użyć "jego" przycisku do papieru w mojej pracy? Czy nie po to został zrobiony- by wykorzystywać (odbijać) motyw? A tutoriale pokazujące jak się robi np. marchewki z modeliny - jak zrobię taką samą jak pani udostępniająca tutorial to już nie mogę jej uznać za "swoją" (prawa autorskie)- bo wygląda tak samo ja pierwowzór? Marchewka to marchewka- komu należą się prawa autorskie do marchewki- temu, kto ją 1szy wyhodował czy temu kto pierwszy pokazał tutorial na marchewkę z modeliny? Rozumiem gdyby marchewka była niebiesko-żółta, ale jak przypomina prawdziwą to już plagiat? Czasem mam nieodparte wrażenie, że ludzie dużo tworzą, ale większość jest prac jest nielegalna!
    Co do "takich samych tematów" to zgadzam się tu ze Stephanie Kilgast, która napisała na blogu że (jak dobrze zrozumiałam): "plagiat zaczyna się wtedy gdy robisz coś techniką innego artysty, charakterystyczną dla niego, a nie wtedy gdy sięgasz po ten sam temat". Jeżeli źle sparafrazowałam jej słowa to polecam oryginalny post na blogu S.K - petitplait.fr.
    Co do "podobnych" prac to ja czasem też tak mam, że moje prace mogą być podobne do innych, co nie wynika z faktu że ich kopiuję, ale że myślę podobnymi kategoriami- np. chciałam stworzyć pracę na 2 wyzwania -"łabędzie" i "biel i złoto" (wiecie o czym mówię, nie?). Oczywiście do głowy przyszedł mi 1 pomysł- biały łabędź z piórami pokrytymi złotym pyłkiem. Czyli dokładnie coś w stylu innych modeliniarzy, którzy prezentowali swoje prace na tych wyzwaniach. Zrezygnowałam, bo nie chciałam aby ktoś zarzucił mi plagiat lub zrzynanie od innych. Po prostu do głowy przyszedł mi taki sam pomysł!

    OdpowiedzUsuń
  2. W rozumieniu prawa podobny styl nie jest problemem. Problemem jest kopiowanie. Co do marchewek - wystarczy dodać do nich jabłka i gruszki i to już zupełnie inna kompozycja ;-) A ten cytat ze Stephanie, no cóż znam więcej artystów modelinowych, którzy bardzo głośno krzyczą o swoich prawach nie znając kompletnie samego prawa i jego zasad. Kompletnie inna sprawa, że stemple są projektowane dla hobbystów, a nie dla osób, które na tym zarabiają. Jeśli ktoś zarabia na puszczaniu muzyki, też nie za bardzo może korzystać z płyt z empiku.

    OdpowiedzUsuń

To tylko chwilka, napisz słów kilka :)